Zbiór niesamowitych opowiadań z drugą wojną światową w tle. Opowieści, które napisało samo życie. To próba uświadomienia innym, że należy pamiętać i wyciągać wnioski. To przestroga dla tych, którzy woleliby zignorować historię i jej skutki. Bo prawda i rzeczywistość są nieraz straszniejsze od fikcji.

Wtedy nie rozumiałam, jak to się stało, że do czegoś podobnego doszło. Że na to pozwolili. Że tak duża grupa społeczna krok po kroku dała się zastraszyć i odebrać sobie wszelkie prawa. (…) I jeszcze, że pozwolili na to inni.

Magdalena Knedler „Taniec pszczół”

Wkrótce będzie po wszystkim. Życie niewarte życia należy usuwać. Oczyszczać z błędów popełnionych przez naturę. Tak nakazuje higiena rasowa i darwinizm społeczny. Nieprzystosowane jednostki muszą zostać wyeliminowane w drodze walki o byt. Takie jest prawo natury. Takie jest prawo tysiącletniej Rzeszy Niemieckiej, najdoskonalszego tworu ludzkości. Z prawami boskimi i ludzkimi nie można dyskutować. Należy się im poddać.

Maria Paszyńska „Wydmuszka”

Jeśli mówi się jakiemuś społeczeństwu, że jest gorsze od innych, wtedy ludzie się buntują, ale wmówienie im, iż są najlepsi i najdoskonalsi, przychodzi zdecydowanie łatwiej. Zwłaszcza gdy prosto żyją i prosto myślą. Bo któż z nas nie lubi słuchać komplementów, wyróżniać się na tle innych? To przecież takie ludzkie.

Joanna Jax „Tajemnica Ingrid Langer”

W te dni, kiedy szczególnie dokuczało jej sumienie, tłumaczyła sobie, że nie robi nic złego – przecież musi być dla Dorfera miła, musi się uśmiechać i troszczyć o niego – bo w piwnicy ukrywa dwie wystraszone Żydówki, które temu właśnie zawdzięczają życie. Tak, to pomagało.

Agnieszka Olejnik „Człowiek jest silny”

Będąc z Walterem, czuła spokój. Akceptował to, kim była. Nie liczyło się już dla niej, że ona urodziła się Polką, a on Niemcem. Kiedy siedzieli razem w ciepłej kuchni, po tym jak dzieci usnęły, byli po prostu Janką i Walterem.

Magdalena Wala „Nie żałuję”

Klęczące obok dziecko nie rozumie, co się stało. Dlaczego wszyscy upadli i czemu wokół jest tyle krwi. Ciągnie matkę za rękaw, pochyla się do jej ucha i prosi: -Wstań, mamusiu. Chodź. Bolą mnie paluszki. „Idź” – chce powiedzieć Elisabeth. „Idź do ludzi” – błaga w myślach i skupia się na tym, by nie zamknąć oczu, by czuwać, aż Renate znajdzie ratunek. Bardzo się stara, ale chłód stopniowo ogarnia ciało, a oczy wpatrzone w dziecko gasną.

Zofia Mąkosa „Buty małej Renate”

Tak naprawdę wuj Marek zawsze miał zastrzeżenia do niektórych akcji podziemia. Krytykował zamachy na niemieckich żołnierzy czy urzędników. Uważał, że nie osłabiały wroga, za to uderzały rykoszetem w polską ludność. Jaki więc sens miało likwidowanie tego czy innego szkopa, jeśli w zamian za to Niemcy rozstrzeliwali kilkudziesięciu Polaków?

Agnieszka Janiszewska „Tamtego dnia”