Może życie to ciągłe doświadczenia, które wciąż zmieniają nasze spojrzenie na rozmaite sprawy (…).
Każdy wiek, każde dziesięciolecie czy też pokolenie posiada swoje indywidualne cechy. Coś, co pomaga nam je zdefiniować, rozpoznać czy opowiedzieć o nich innym. Wraz z rozwojem i nowymi realiami, owe cechy się też zmieniają. Niektóre się dezaktualizują, inne ulegają modyfikacji lub są po prostu przestarzałe i nie nadążają za rzeczywistością. Czy były one nieważne i należy o niektórych zapomnieć? Oczywiście, że nie, bo to dzięki nim widzimy, że świat wciąż biegnie do przodu, a ludzie zauważają, iż nowości nie trzeba się bać. Najcenniejszą z cech zaś jest ta, która uważana jest za szokującą lub wręcz rewolucyjną, bo to ona pozwala kolejnej epoce przyjść na świat. Cóż by to było, gdyby wszyscy myśleli tak samo? Wtedy takie kobiety jak Ideburga von Flemming zanudziłyby się na śmierć.
[N]a miłość boską! Był koniec dziewiętnastego wieku!
Często dziwimy się lub denerwujemy, że pewne sprawy ciągle są dla ludzi nieosiągalne lub po prostu wciąż jednak niemożliwe do zrealizowania. Myślimy sobie, że przecież żyjemy w dwudziestym pierwszym wieku, w którym dysponujemy ogromną wiedzą. Toż to nie średniowiecze czy jakiś tam dziewiętnasty wiek! Okazuje się, że każdy patrzy zawsze z perspektywy własnego czasu, a okazuje się, że chyba każdy przed nami miał tak samo. Bo świat nieustannie się rozwija. Ideburga, żyjąc u schyłku wspomnianej epoki, także nie mogła uwierzyć, że coś może być dozwolone dla mężczyzn, a dla kobiet już nie bardzo. Zadawała sobie te same pytania, co my dzisiaj i usilnie próbowała je bojkotować. W końcu musi być jakiś prekursor lub inny odważny, który uświadomi innym absurdalność pewnych konwenansów! A tych w świecie Idy było całe mnóstwo. Kto powiedział, że kobieta nie może znać się na broni, na samochodach i innych nowinkach technicznych? Kto zabroni panience pływać w morzu czy używać maszyny do pisania? No i kto wymyślił instytucję przymusowego małżeństwa? Ideburga miała zdecydowanie inne zdanie na ten temat. Wprawdzie zdarzało jej się narobić sobie kłopotów przez swoje śmiałe czyny i wybryki, ale to dzięki nim jej życie było zdecydowanie ciekawsze. I odrobinę niebezpieczne…
Miłość potrafi niekiedy czynić prawdziwe spustoszenia.
Kiedy Ida zostaje wysłana przez swojego starszego brata do nadmorskiej wsi, w której swoją posiadłość ma jej ciotka, pomysł wydaje jej się niczym skazanie na więzienie. Brak rozrywek, jakie oferował Szczecin, oraz znajomych jawi jej się niczym kara za grzechy (co nie mijało się zbyt wiele z prawdą). Nie podejrzewa, że przeżyje tam niejedną zatrważającą sytuację, a prowincjonalna nuda zamieni się w miejsce rodem z dobrego kryminału. I gdyby nie jej „wywrotowa” osobowość, pewnie nieszczęść byłoby jeszcze więcej. A w sytuacji zagrożenia życia, nawet fakt, że panna potrafi gwizdać, nie robi już takiego wrażenia.
Książka Leszka Hermana to połączenie powieści obyczajowej z kryminałem. Świetnie zarysowane społeczne tło epoki, niezwykle realistycznie przedstawiony Szczecin roku 1890-ego oraz blaski i cienie rozwoju technologicznego. Do tego ciekawa i zabawna część kryminalna, która niespodziewanie przenosi nacisk z obyczajowości na rozwiązywanie zagadki morderstwa i, jak się okazuje, przyszłego porwania. Chociaż dla mnie jest w niej miejscami zbyt wiele szczegółów architektonicznych opisywanych budowli, dla innych może będą one po prostu wartością dodaną i wspomagającą wyobraźnię lub wiedzę. Cieszę się, że czytelnik otrzymał tutaj zupełnie odmienny rodzaj opowieści osadzonej w dziewiętnastym wieku – bez historii powstań czy innych smutnych wydarzeń tamtych czasów, za to z dużą dawką humoru, ironii i sympatycznych bohaterów.
Polecam
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Ideburga. Igranie z losem, Leszek Herman, Wydawnictwo Muza, 2025