„Ty zawsze zjawiasz się w porę” – kto nie chciałby usłyszeć takich słów i tym samym mieć świadomość, że jesteśmy zawsze mile widziani, nie przeszkadzamy i po prostu mamy miejsce, do którego w każdej chwili możemy pójść. Ciepło robi się na sercu, kiedy ktoś na nas czeka, wysłucha i udzieli dobrej rady. Może to być rodzinny dom, mieszkanie przyjaciela lub znajomego. A co jeśli ukojenie i dobre słowo można znaleźć u pozornie zupełnie obcej osoby? Tak właśnie dzieje się w książce Agnieszki Krawczyk, gdzie pomoc przychodzi z zupełnie niespodziewanego kierunku.
Niepewność jest wpisana w los człowieka. (…) Choćby był biegłym astrologiem, nie przewidzi długofalowych konsekwencji swoich działań. Nigdy nie mamy pewności, co ostatecznie okaże się dobre, a co złe. Życie to seria prób. Nikt, nawet ty, nie może stwierdzić kategorycznie, co jest tchórzostwem, a co odwagą.
Odwaga, pewność siebie, zdecydowanie – to cechy, których często brakuje bohaterom tej opowieści. Weronika boi się zrobić pierwszy krok i uwierzyć, że może być dla kogoś ważna i ciekawa. Hanna, zdradzona i porzucona, próbuje poskładać swoje życie od nowa i nie zgubić poczucia własnej wartości. Nawet Ksawery, dosyć sławny artysta, wiedzie życie wycofanego człowieka, który swoim gburowatym zachowanie zraża do siebie innych. Ciągle brakuje im pewności, że zrobienie pierwszego kroku może okazać się ruchem w dobrym kierunku. Boją się błędów, zranienia i ciągle próbują szukać usprawiedliwień dla swojego niezdecydowania.
Na ulicy Wierzbowej, na której mieszkają nasi bohaterowie, znaleźć można także ludzi z pasją. Zygmunt z ogromnym zaangażowaniem hoduje róże i próbuje znaleźć coraz to nowe odmiany. Jola zbiera stare sprzęty, które ktoś wyrzucił i naprawiając je, próbuje podarować im nowe życie. Flora zbiera stare rzeczy, które przypominają o czasach, które już odeszły, a o których należałoby wciąż pamiętać. Nie przeszkadza im w tym wiek, który choć emerytalny, to ciągle odpowiedni, aby cieszyć się życiem.
Niestety zdarza się, że „ludzie pielęgnują iluzję o samych sobie” i ranią innych, sądząc, że wiedzą, żyją i myślą lepiej. Myślą o swoich potrzebach, a gdy te nie są zaspokajane, próbują wykorzystywać innych. Tak dzieje się w życiu prywatnym, towarzyskim czy zawodowym naszych bohaterów.
Na szczęście ulica Wierzbowa łączy ludzi i ciągle można tam znaleźć osoby, dla których inni zjawiają się „zawsze w porę”, są mile widziani i doceniani. Są na niej domy, w których uczucia i bliskość są ciągle najważniejsze. „Przecież wcale nie stajemy się lepszymi ludźmi, gdy się maskujemy, ukrywamy naszą wrażliwość”. Wrażliwość naraża nas na zranienia, ale pozwala również na empatię i lepsze zrozumienie bliźniego, nawet takiego, który jest tylko naszym sąsiadem.
Nie należy się wstydzić szczerości, ona nigdy nie jest błędem. Krępować się trzeba obłudy i fałszywych intencji. (…) Ludzie w dzisiejszych czasach obrastają grubą skorupą, tłumiąc swoje uczucia. W końcu ukrywają je tak głęboko, że w ogóle przestają je mieć. To jest jak choroba – im dłużej trwa, tym trudniej ją wyleczyć.
Czy mieszkańcy Uroczyna i ulicy Wierzbowej zdobędą się na szczerość? Czy uwierzą w swoje możliwości i podejmą ryzyko? Czy będą potrafili zmusić się do refleksji i zmienić swoje postępowanie? Czy znajdą przystań, w której usłyszą, że są „zawsze w porę”? Koniecznie trzeba przeczytać tę i kolejną część tej ciekawej opowieści.
Seria Ulica Wierzbowa:
- Najmilszy prezent
- Zawsze w porę
- Marzenia, które się spełniają