Mężczyźni – cała trójka, wliczając w to dyrektora -wpatrywali się we mnie z niedowierzaniem. Słabo chyba rozumieli nastolatki. No cóż, nie będę im przecież wszystkiego tłumaczyć. Są sprawy, które rozumie się tylko w pewnym wieku.
Ano właśnie. Pewne sprawy wymagają sprytu, aby je nie tylko zrozumieć, ale przekonać kogoś, że to, co w jego mniemaniu jest nudne i męczące, powinno zostać zrobione. I to prędziutko! Dajmy na to takie sprzątanie, prasowanie czy mycie naczyń – znam parę osób, które lubią owe czynności, ale umówmy się, to wyjątki. A każdy wie, że wyjątek potwierdza regułę, więc nie ma co dyskutować. I dochodzimy tutaj do owego sprytu, który pozwala pewnym szantażystom (czytaj: rodzicom) podejść biednego nastolatka i przymusić go do spełnienia oczekiwanego zadania. Oczywiście dziecko próbuje różnych sztuczek, a najgorszą z nich jest ignorowanie. Już sam wyraz brzmi tak, że zęby bolą, a jego znaczenie zawsze wiąże się z unikiem, ucieczką czy przeczekaniem problemu.
A co jeśli sam nastolatek nie bardzo rozumie, co się wokół niego dzieje, chociaż powinien, bo pewne sprawy to tylko w pewnym wieku. Ale powiedzmy sobie szczerze, obowiązek opieki nad demonami pokonałby nawet dorosłego, chociaż nawet wiek może nie rozwiązać sprawy. Choć każdy dorosły chciałby mieć moc boga, który jest w stanie zapanować nad swoim niesfornym dzieckiem, to pewnej Tosi (przepraszam, Ted) nawet sam bóg we własnej osobie nie potrafi okiełznać. Ignorowanie tego, co się widzi, a nie powinno (przecież nikt normalny nie spotyka na co dzień upartych demonów), doprowadza nawet samego boga zaświatów do szału. Jak zatem widać, zmuszanie do roboty ma właściwie zawsze skutek odwrotny do zamierzonego.
Nie potrafiłam mu opisać tej dziwnej więzi, jaką poczułam, gdy Weles zamknął mnie w uścisku. Ale to nie była więź mordercy i ofiary. To był raczej dobrotliwy wujek, który próbuje zaciągnąć mnie do nauki matematyki.
No i znowu granie na emocjach niczego nieświadomej dziewczyny. Uściski, przytulania, szeptanie do ucha, po to, aby spełnić życzenie jakiegoś dorosłego. Jednym słowem – szantaż emocjonalny. A po co? Ano po to, aby przekonać siedemnastoletnią Teodozję, że została wybrana. To tak jakby wygrała, okazała się najlepsza… tylko sama zainteresowana nie bardzo pamięta, aby brała udział w jakimkolwiek konkursie. Nagrodą zaś był pocałunek Welesa. Wiadomo, każda nastolatka marzy o pocałunkach, ale żeby aż tak stracić od tego głowę? Nie takie numery z Ted, która ograniczenia i wymuszania rozwiązuje w jedyny znany jej sposób – prawem pięści. Tylko czy taka metoda pokona boga zaświatów, jego sług i tych, którzy codziennie błagają ją o pomoc? Okazuje się, że niekoniecznie tak jest, a to, co wychodzi na jaw w trakcie poszukiwania zaginionej przyjaciółki przekona naszą Welesównę do zweryfikowania swoich przekonań na temat otaczającego ją świata. Jakikolwiek by on nie był, w pewnych sytuacjach trzeba schować dumę do kieszeni i działać. Czym byłaby przyjaźń, gdyby w obliczu zagrożenia, nie bylibyśmy gotowi do niesienie pomocy?
Bałam się tego, co miały przynieść najbliższe miesiące i lata. Zmiany nadchodziły nieubłaganie, a ja przecież lubiłam swoje życie. Lubiłam wiejską Tosieńkę i trochę fajniejszą Ted. A teraz musiałam otworzyć się na tę trzecią. Tę od demonów. Tylko… Jeśli jesteś zadowolony ze swojego życia, to czy warto ryzykować zmiany?
Nie trzeba być nastolatką, aby bać się zmian. Dorośli też tak mają. Wszyscy bez wyjątku zastanawiamy się, czy nowe okaże się lepsze, czy jednak popełniliśmy błąd, podążając inną ścieżką niż zwykle. Nigdy nie wiadomo, co kryje się za zakrętem, a mimo to kusi, aby pójść dalej i przekonać się na własne oczy. Kiedy jednak w grę wchodzi szczęście naszych najbliższych i otoczenia, które się kocha, wątpliwości zaczynają się kurczyć. I wtedy nawet nie zdajemy sobie sprawy, że gdzieś głęboko w nas ukryta jest inna natura, która buntując się wobec jednych, pomaga równocześnie innym. Poza tym zawsze można „gdzieś się zgłosić po odszkodowanie za straty moralne”:-)
„Welesówna” to lektura obowiązkowa dla fanów słowiańskiego świata. To lekka opowieść o tym, co skrywa przed naszymi oczami świat, po to tylko, aby inni mogli walczyć o jego harmonię. Nie zabraknie w niej humoru, inteligentnych dialogów z nutką uszczypliwości oraz jakże sympatycznych demonów.
Gorąco polecam miłośnikom słowiańskiej mitologii.
*Cytaty pochodzą z książki Mika Modrzyńska, Welesówna, Wydawnictwo SQN, 2004