Gdy świat opanowuje wojenna zawierucha, trudno opłakiwać los jednostki, a generalizowanie staje się nieuchronne. Giną niewinni, a szufladkowanie ludzi według przynależności narodowej daje wygodny pretekst do podziału na dobrych i złych. Im bardziej nasila się konflikt, tym większa nienawiść.
Los jednostki, życie pojedynczego człowieka, przetrwanie Jurka Oględzkiego – czy ma ono jakieś znaczenie wobec zagłady tak wielu ludzi? Czy warto pochylać się nad życiem jednej osoby, kiedy myślimy o stracie tak wielu ludzi w czasie wojny? Czy można nazwać kogoś szczęściarzem, mając przed oczami obrazy śmierci, bólu i strachu? A jednak – świadectwo tej jednej osoby pokazuje jak ważne jest zachowanie człowieczeństwa w świecie, w którym już dawno go zabrakło. A tzw. fart nie zawsze gwarantuje szczęśliwe życie.
Każdy ma swój wycinek rzeczywistości. To, że robimy coś dla siebie, nie oznacza rezygnacji z walki, braku współczucia i chęci zmiany świata na lepsze.
Świat Jurka ograniczał się w większości do jego ukochanej ulicy Dzikiej. Znał każdy jej kąt, niemalże wszystkich, którzy tam mieszkali i nie wyobrażał sobie, aby mogło się to kiedyś zmienić. Choć, trzeba przyznać, lubił szwendać się to tu, to tam, a jego natura nie pozwalała mu usiedzieć długo w jednym miejscu. Miał szczęście – do ludzi, do okoliczności, po prostu do życia. Był typem człowieka, dla którego szklanka jest zawsze do połowy pełna, a tę pustą część jakoś się przecież napełni. Żył pełną piersią, z szacunkiem dla drugiego człowieka, z miłością do otaczającego go świata. Aż nagle ten świat stanął na głowie i nic już nie było jak dawniej. Czy zmienił także Jurka?
Wiecznemu farciarzowi omijającemu z łatwością posterunki, zawsze najedzonemu, cieszącemu się domowym zaciszem, obfitymi połowami ryb i ciepłem ciała Ani zmiana wydawała się szokująca. Był twardy, wiedział, że przetrwa niejedno, ale zamknięty w pomieszczeniu przypominającym klatkę dla gołębi poczuł, że ciężko mu się oddycha.
Farciarz, który patrząc śmierci w twarz, wymyka się jej nie raz. Szczęściarz, który potrafi przetrwać skrajne sytuacje, który odradza się niczym feniks z popiołów. Człowiek, który urodził się chyba pod szczęśliwą gwiazdą, która otoczyła go opieką. Dlaczego właśnie on? Któż to wie… Obdarzony niezwykłą charyzmą i hartem ducha, wrażliwością na los drugiego człowieka, optymizmem i sprytem, musiał po prostu przeżyć, aby dać świadectwo. Opowiedzieć o tym, co niewyobrażalne, podzielić się historią tak ważną dla kolejnych pokoleń. Czy mając tak wiele szczęścia w życiu, był jednocześnie szczęśliwym człowiekiem?
Pawiak nauczył go, że zawsze gdy człowiekowi się wydaje, że gorzej być już nie może, pojawia się kolejna dolna granica, za którą nieustająco tkwi pragnienie, by przeżyć. Cała sztuka polega na tym, by nie zadawać sobie pytania, po co, i płynąć z prądem wydarzeń. A jednocześnie zachowywać ludzką przyzwoitość.
Może powyższe słowa to dobra recepta na szczęście? Nie zastanawiać się dlaczego, nie rozpamiętywać, nie oskarżać, nie ranić, tylko po prostu chcieć żyć. Jak wiele trudów, lęków, zagrożeń musiał przejść Jurek, jak wiele stracić, jak niewiele pragnąć, aby przetrwać piekło wojny. Lektura książki nieustająco zmusza czytelnika do zastanawiania się, czy chciałoby się być na jego miejscu. W końcu kto nie pragnie być szczęściarzem? Zwykle czujemy nutkę zazdrości, kiedy wydaje nam się, że ten obok ma lepiej, więcej i pozornie szczęśliwiej. A czego można zazdrościć Jurkowi? Odpowiedź na to pytanie zostaje z czytelnikiem już na zawsze. Farciarz – tylko czy szczęśliwy?
Życie pana Jerzego to zarówno inspiracja na niesamowitą książkę, ale także gotowy materiał na film. Wyobrażam sobie te zwroty akcji, mnóstwo wzruszeń, ale także radości z faktu, że los jednostki może przywracać wiarę w ludzkie dobro. Myślę, że niejeden reżyser głowiłby się wielokrotnie czy opowiedziana historia wydarzyła się naprawdę czy to tylko wymysł farciarza obdarzonego wybujałą wyobraźnią. Bo taka też jest ta opowieść – niewiarygodna.
Gorąco polecam.
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Jagna Rolska, Farciarz, Wydawnictwo Mięta, 2024