Przewidywalność daje swoiste poczucie bezpieczeństwa, a to w dzisiejszych czasach wartość nie do pogardzenia.
Czy są jeszcze na świecie miejsca, które pozostają niezmienne pomimo upływu czasu? Które zdołały oprzeć się wszędobylskiemu rozwojowi, który często zabiera nam to, co znane od lat? I chociaż zmiany wpisane są niejako w naszą ziemską egzystencję, i na pewno ich potrzebujemy, to jednak chciałoby się zatrzymać czas, aby móc powracać do miejsc, jak do dobrze sprawdzonych przyjaciół. Nawet jeśli ząb czasu nadgryzie tu i ówdzie znajome budynki, to pozostają w nich ludzie, którzy są w końcu dla nas najważniejsi. I do takiego właśnie miejsca wraca autorka, kiedy zaprasza nas po raz kolejny na ulicę Miodową, gdzie przewidywalność próbuje stawić czoła zmieniającej się rzeczywistości.
Ulica Miodowa to znajome domy, sklepy, ludzie oraz życzliwość, która tak bardzo potrzebna jest w życiu. To cały ogrom empatii i dobrych rad, które potrafią uratować człowieka przed popełnieniem kolejnego błędu. To ciepłe słowa Barbary, która swoim doświadczeniem życiowym próbuje ocalić innych przed powielaniem złych wyborów, a smacznym ciastem trafia poprzez żołądek do serca i duszy. W „Dniu na Miodowej” spotykamy znowu starych znajomych, którym towarzyszymy w ich kolejnych niełatwych decyzjach, płaczemy razem z nimi nad niefortunnym losem, ale także cieszymy się, kiedy znajdują chociaż światełko na końcu długiego tunelu zmian i trosk.
Wszystko wydaje się prostsze, kiedy wiesz, że jest ktoś, na kogo można liczyć, kto pomoże, doradzi albo po prostu będzie. Właśnie: będzie. Najważniejsza jest obecność.
Wszystko na Miodowej jest odzwierciedleniem prawdziwego życia. Wiarygodność i realność tego, co się tam dzieje, sprawia, że odczuwamy całą gamę emocji, jakbyśmy sami uczestniczyli w perypetiach bohaterów. Nie wszystko jest tam kolorowe, nieraz chciałoby się założyć różowe okulary, aby zasłonić to, co przykre i bolesne. Denerwujemy się, że tak bardzo boją się szczerości i ukrywają niewygodną prawdę. Albo przez owe kłamstawa cierpią oni sami i ich najbliżsi. Jednakże, z całą siłą wierzymy, że pojawiające się słabości umocnią i zahartują ich na przyszłość. Ich dalsze losy pozostają otwarte, autorka nie oferuje gotowych rozwiązań, ale prowadzi ich w kierunku, który może doprowadzić do szczęśliwego zakończenia. Nic jednak nie byłoby możliwe, gdyby nie ludzie i ich niezachwiana obecność. Czasami nie potrzeba niczego więcej…
Dzień spędzony na Miodowej uświadamia nam, że życie to jednak ciągła walka o dobre jutro. Nie można osiąść na laurach i założyć, że od teraz będzie już zawsze tak samo, czyli tylko łatwo, pięknie i kolorowo. Życie to pasmo radości i smutków, błędów i nauki, upadków i wzlotów. Zresztą czym byłoby szczęście, gdybyśmy nie wiedzieli, jak smakuje porażka? Taka już natura ludzka, że docenia to, co ma, kiedy tego zabraknie… Najważniejsze, żeby nie zabrakło wokół nas ludzi, którzy nas kochają i potrafią przywołać na naszych ustach uśmiech nawet w pochmurne dni.
Należy także podkreślić, że książka napisana jest przepięknym językiem, pełnym malowniczych metafor i melodyjnych zdań. Przez tę opowieść się płynie, słyszy się dźwięki i widzi oczyma wyobraźni, jak śliczny jest świat dookoła nas. To wielka wartość dodana tej powieści. Polecam.
Cykl o ulicy Miodowej to:
- Poranki na Miodowej 1
- Popołudnia na Miodowej 2
- Wieczory na Miodowej 3
- Noce na Miodowej 4
- Dzień na Miodowej 5
Wszystkie cytaty pochodzą z książki Dzień na Miodowej 5, Joanna Szarańska, Czwarta Strona, 2025