Ostatecznie tym, co po nas pozostaje, są wyłącznie sztuka i miłość.
Każde życie ma znaczenie. Choć mogłoby się wydawać, że jedne są ważniejsze od innych, to w ostatecznym rozrachunku każde sprowadza się do bycia dobrym człowiekiem. A to stanowi o jego wielkości. To nieprawda, że jedni mają większe prawo do życia, bo każdy rodzi się białą kartą, którą sam wypełnia. To, co po sobie pozostawi, będzie świadectwem jego człowieczeństwa. Czasem dużo ważniejsze jest pozostawienie spadku emocjonalnego, niż jakikolwiek materialny dorobek życia. Bo figurka pozostanie po prostu martwym bibelotem, chyba że wiążą się z nią znaczące wspomnienia. Wtedy nawet porcelanowy zajączek mówi więcej niż tysiąc słów.
Nie śmiej się, ale… głęboko wierzę, że sztuka powinna służyć czemuś więcej niż cele czysto estetyczne. A przynajmniej chciałabym, żeby to, co ja tworzę, pozostawiło jakiś trwały ślad. W przeciwnym razie po co bym tu była?
Spotkanie Bettiny Vogel, młodej niemieckiej artystki awangardowej i Maxa Ehrlicha, żydowskiego studenta architektury, było jak tchnięcie życia w dotąd nieożywiony posąg z gliny. Wystarczył jeden rzut oka, aby połączyć ich artystyczne dusze w jedno pulsujące życiem arcydzieło. Choć Max wolał prostotę w tym, co projektował, a Bettina dokładała warstwy nieoczywistości do swoich obrazów, świetnie się uzupełniali. Przede wszystkim tworzyli to, co podpowiadało im serce, a nie narzucone przez innych wytyczne. Niestety w Niemczech lat 30-tych dwudziestego wieku przywilejem stawało się wyrażanie siebie poprzez sztukę, co z czasem zmusiło Bettinę i Maxa do porzucenia ideałów i ucieczki. Ideologia nazizmu zakładała bowiem, że wszystko, co wychodzi poza ramy realności jest „zdegenerowane” i musi być zakazane. Nie wspominając już o tym, że tylko naród wybrany może ową sztukę tworzyć.
Golem to istota z gliny. Legenda głosi, że pewien rabin ulepił go i ożywił, aby bronił Żydów w getcie przed prześladowaniami.
Skoro nie można prezentować tego, czego się pragnie, trzeba znaleźć sposób, aby mimo wszystko przetrwać i uwolnić się spod jarzma absurdu. Nasi bohaterowie, niczym wprawni konspiratorzy, kamuflują swoje poglądy i pozornie dopasowują się do otaczającej rzeczywistości. Tworzą tak, aby niczym się nie wyróżniać i powielać dozwolone wzorce. On w fabryce porcelany, a ona pod samym nosem i czujnym okiem nazistów. Stają się figurkami w fabryce ludzi, gdzie każda ma być taka sama, równie bezbarwna i tworzona na podobieństwo wymyślonego przez rządzących ideału piękna. Ale czy wszystkim musi podobać się to samo? Czy sztuka i poczucie estetyki dadzą się wpasować w ramy i zamknąć w pudełku niczym króliczek z porcelany? Kiedy Max ląduje w obozie, a Bettina zmuszona jest wyjść za mąż, wszystko wydaje się stracone. Jednakże, artystyczna dusza obojga z nich stworzy jeszcze coś, co będzie świadectwem sprzeciwu, prawdy i niedającego się pogrzebać indywidualizmu.
Jesteśmy odzwierciedleniem tego, co przez nas przepływa.
Każda ideologia pociąga za sobą daleko idące konsekwencje. „Wygląda na to, że ludzie przełkną wszystko, jeżeli będzie się ich tym karmić po trochu.” Co pozostaje, kiedy wszystko upada, traci sens i znaczenie? Jak iść dalej przez życie, kiedy tak wiele się poświęciło i jak uratować siebie i bliskich przed bólem przeszłości? Zapomnieć, wspominać, a może pozostawić wszystko przypadkowi? Kiedy po latach córka Bettiny poszukuje prawdy o swoim pochodzeniu, musi rozwikłać tak wiele zagadek, niedopowiedzeń i tajemnic. A prawda okazuje się chyba w jej przypadku wyzwalająca.
Człowiek jest również zdolny do wielkiego dobra, do poświęcenia.
„Figurki z Dachau” to nie kolejna wojenna czy obozowa książka. Chociaż dzieje się w dużej mierze podczas Drugiej Wojny Światowej, jej centrum stanowi opowieść o ludziach, którzy swoją postawą i pomysłowością zadawali kłam wszechobecnej ideologii nazizmu. To niby historia miłości Bettiny i Maxa, ale poprzez ich życiowe perypetie poznajemy realia niemieckiego życia ówczesnych czasów. To bardzo obrazowe obdarcie nazizmu z warstw zakłamania, pozorów, obłudy i światopoglądowego absurdu. Tytułowe figurki są trafną metaforą tego, do czego próbowano sprowadzić rolę człowieka w świecie. A przecież odwiedzając galerie, wystawy, a nawet fabryki zawsze próbujemy odszukać to, co przemówi bezpośrednio do naszego wnętrza. A ktoś stojący obok może dostrzec coś zupełnie innego. Świat nie jest tak leniwy, aby tworzyć jedno na podobieństwo drugiego. Piękno leży w różnorodności.
Gorąco polecam.
*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Figurki z Dachau, Sarah Freethy, Wydawnictwo Marginesy, 2025