Każdy musi grać swoją rolę do końca. Spektakl jeszcze trwa, a przed nami najważniejszy akt sztuki.

Czego może sobie życzyć skazaniec przed wykonaniem egzekucji? Może dobrego słowa, rozgrzeszenia, sutego posiłku czy ostatniego spotkania z kimś bliskim. Czy tego samego może sobie życzyć król, który utracił swoje królestwo i, wygnany ze swojej siedziby, udaje się w swoją ostatnią drogę ku niewiadomej? Ich pragnienia mogą być zbliżone albo zupełnie się od siebie różnić. W przypadku Stanisława Augusta Poniatowskiego można liczyć na coś absolutnie niespodziewanego. Bo czyż rzucenie się w poszukiwania królowej Bony nie wydaje się odrobinę szalone?

A jeśli jednak to sen, to mam nadzieję, że nim podłożą ogień pod nasz stos, zdążymy się obudzić…

Zdetronizowany Poniatowski, z woli carycy Katarzyny II, udaje się w podróż do Grodna. Po drodze zatrzymuje się u swojej siostry Izabeli Branickiej w Białymstoku, gdzie czeka na niego wiele atrakcji. Jednak tego, co tam się wydarzy się, nie przewidział nikt (nie ujmując nikomu pomysłowości). Bo czy podążanie za kimś, kto żywo przypomina (a nawet nią jest!) dawno już zmarłą królową Bonę, może wydarzyć się naprawdę? A najbardziej rozchodzi się właśnie o tę śmierć rzeczonej osoby, której król Stanisław próbuje zapobiec. Czyż to nie brzmi jak pomieszanie zmysłów w połączeniu ze zbyt wybujałą wyobraźnią? W dodatku przez kogoś, kto z racji sprawowanego urzędu powinien kierować się rozsądkiem i faktami (w tym przypadku tymi dokonanymi).

I nie martw się na zapas, los przynosi rozwiązania, których nawet nie śnimy.

W swojej brawurowej podróży w pogoni za Boną, towarzystwa dotrzymuje królowi wnuczka jego brata Aneta – dziewczę pogodne, pomysłowe i złaknione przygód, które zbytnio się chyba nie zmartwiło, że właściwie wpadli z królem w nie lada kłopoty. Na obcej ziemi, bez większego pomysłu czy jakiegokolwiek planu, co do dalszych swoich kroków. Nazwać ich nieodpowiedzialnymi to jakby nic nie powiedzieć, a tylko patrzeć czy uda im się wyjść cało z lochów, spod macek inkwizycji i kardynała Karalucha oraz z zamku rozbójników. Czego się jednak nie robi, kiedy kobieta jest w opałach i w dodatku o tym nie wie, a wszechwiedzący król zna przyszłość i próbuje na siłę ją zmienić.

Mamy determinację i spryt, a to już jest wiele.

Kiedy w jednej opowieści spotyka się wiek XVI i XVIII, to czegóż się można spodziewać? Pomieszania z poplątaniem, zagadek i niedomówień, sekretów i tajemnic oraz całej gamy pomyłek i niezrozumienia (międzywiekowego, jeśli taki oczywiście istnieje:-) Nie wspominając o różnicy gustów, stylów i szeroko pojętego designu. Król Stanisław, choć wiekowy, dorównuje Anecie sprytem, kondycją i miłością do przygód, żeby nie powiedzieć szaleństwem, które nie baczy na obyczajność, konwenanse i bezpieczeństwo. Czy z takiej mieszanki może wyniknąć coś dobrego? Czy daleka podróż do Italii podniesie króla na duchu, czy zupełnie go pozbawi? Gdzie zaprowadzi bohaterów wiara w słuszność swoich czynów i, trzeba to głośno przyznać, w podróże w czasie? Nudy na pewno nie będzie.

„Awantura o królową Bonę” to taka powieść w krzywym zwierciadle. Odrobina fantazji, historii i zdarzeń połączona z dużą dawką humoru, ironii i przygód rodem z łotrzykowskiej powieści. Trudno powiedzieć kto w tym teamie to D’Artagnan, a kto jest szeregowym muszkieterem. Z całą pewnością znajdziemy w niej także kardynała, pościgi, porwania i czające się tuż za rogiem… tortury. Co będzie dalej? Kto z tej podróży powróci żywy, a kto (pozostanie) martwy? Odpowiedzi pewnie nadejdą wraz z kolejnym tomem. Brawo za klimat, różnorodność, tempo akcji i wzbudzenie ciekawości, co do dalszych poczynań królewskiej pary.

Polecam.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Król i królowa bez królestwa. Awantura o królową Bonę. Tom 1, Renata Czarnecka, Wydawnictwo Axis Mundi, 2025