Jego żona była wyborem serca. Kiedy ona cierpiała, on cierpiał jeszcze bardziej. Każde oddalenie sprawiało ból. Niezależnie, jak patetycznie to brzmiało, wybrali się na zawsze, na wieczność, i innego życia z kimś innym sobie nie wyobrażał.

Podobno miłość bywa ślepa, ale potrafi też góry przenosić. „Podobno to właśnie miłość sprawia, że widzimy tylko dobre rzeczy w drugim człowieku.” Zauroczenie, świat widziany w różowych kolorach i przyszłość, w której wszystko jest możliwe. Bo mamy siebie, razem przetrwamy najgorszą burzę. I tak może być, tak być powinno.

A co jeśli jedna osoba próbuje kochać za dwie, jeśli czuje, że świat nie istnieje bez tej drugiej, jeśli próbuje określać siebie zawsze w stosunku do współmałżonka? Czy można tak bardzo poświęcić samego siebie i nie dostrzegać, że ta druga osoba to niekoniecznie druga połówka, ale jakby odrobinę mniej? I nie oczekiwać wyjaśnień, nie prosić o więcej, nie pragnąć prawdy?

Malwina i Alek przeżyli ze sobą prawie trzydzieści lat. Mają dorosłą córkę, dom, pracę, mogą żyć spokojnie i realizować marzenia. A jednak czegoś w tej rodzinie brakuje. On kocha miłością bezwarunkową, ale ewidentnie coś go uwiera. Nie nalega, nie naciska, tylko stoi obok i czeka aż jego żona w końcu odważy się na odrobinę szczerości. Czy chodzi o zdradę? Nie. Chodzi o skrywaną przez lata tajemnicę z przeszłości, którą ona próbuje zamknąć na klucz i nigdy do niej nie wracać.

Chcę, abyś mnie wpuściła tutaj. Cokolwiek tam się dzieje, chcę, abyśmy to przeżywali razem. To oznacza dla mnie słowo „my”. Nie musisz mierzyć się ze wszystkim sama. Ja tutaj jestem, obok, na wyciągnięcie ręki.

A ona starała się zapomnieć. „Siadała w najbardziej oddalonym od wejścia kącie celi, a klucz do zamka mocno ściskała w dłoniach.” Odgradzała się murem od męża, a on nie próbował go sforsować. „Niezależnie od tego, ile słów i miłości zostałoby użyte do rozpuszczenia zamka, tylko klucz mógł go otworzyć. A klucz kontrolowała ona.” Była jak fala, która raz przypływa i daje ukojenie, a kiedy odpływa to na długo i wraca niekoniecznie ta sama. Zmagała się ze sztormem i uważała, że „ona to piekło niesie. Ona zabija i niszczy życie innym.” Samotna, a jednak tak bardzo kochana.

Kontrola była podstawą szczęścia lub tego czegoś, co za nie uważała. Odkryć się, pokazać, co ma w środku, tylko na własnych zasadach. Cała jej „miłość” do Alka tak była zbudowana.

Sytuacja, w której życiem rządzą niedopowiedzenia, tajemnice i półprawdy, nie mogła trwać w nieskończoność, choć okres prawie trzydziestu lat to i tak szmat czasu. Historia ich małżeństwa musiała w końcu doprowadzić do konfrontacji, do wyłożenia kart na stół i wypowiedzenia słów niekoniecznie pięknych i oczekiwanych. Ale po sztormie zawsze przychodzi spokój i wychodzi słońce. Trzeba się tylko postarać. I kochać.

Zagubiliśmy się tylko gdzieś między słowami (…) Między tymi, co ich nie było (…) Między tymi, co ich nie było, i między tymi, co były. Czasami jakichś brakowało, ale to nie zmienia naszej miłości. Ona jest nienaruszalna.

Historia małżeńska to na pewno opowieść o miłości, ale także o odpowiedzialności jaką mamy wobec siebie nawzajem i wobec uczucia, które powołaliśmy do życia. To historia, w której brak słów doprowadza do snucia domysłów i życia we „wspólnej” samotności. To w końcu opowieść, która słowami właśnie czaruje czytelnika i prowadzi po meandrach skomplikowanych uczuć i emocji. Pełna refleksji, sprzecznych uczuć i wrażenia, że na końcu drogi naszych bohaterów czeka coś, czego się oboje nie spodziewają.