Przez wiele lat wpajałam sobie, że wszystko, co zrobiłam bądź mówiłam, było konsekwencją relacji z Whitney. Ale miałam całe mnóstwo problemów, z którymi musiałam się uporać i chociaż myśl o przechodzeniu przez ten proces onieśmielała mnie, wiedziałam, że muszę to zrobić. Musiałam zmierzyć się z moją przeszłością, żeby móc uchwycić teraźniejszość i zbudować przyszłość z Lisą.
Robyn Crawford – najwierniejsza przyjaciółka i fanka, anioł stróż czuwający nad bezpieczeństwem i dobrym samopoczuciem, wojowniczka i obrończyni, „uszy i oczy” słynnej Whitney Houston – dosyć dużo funkcji jak na jedną osobę… Niespodziewane spotkanie tych dwóch kobiet okazało się znamienne dla każdej z nich. Robyn została wplątana w życie Whitney, a ona sama nie pozwoliła nigdy odejść swojej przyjaciółce. Nawet jeśli fizycznie znajdowały się daleko od siebie, emocjonalnie pozostały złączone na zawsze.
Whitney zachowywała się nieco dziwnie: choć traktowała mnie z otwartością, bywała również bardzo skryta. Uwielbiała zachowywać wewnętrzną ciszę i odzywać się tylko wówczas, kiedy naprawdę miała na to ochotę. Za to kiedy była w nastroju gadatliwym, nie sposób było jej zatrzymać.
Whitney Houston, dla znajomych po prostu Whit lub Nippy, była osobą, która wiedziała co chce robić w życiu. Uwielbiana przez ojca, dosyć chłodno traktowana przez matkę, wzrastała w poczuciu, że została stworzona do czegoś wielkiego. Śpiew i ukochanie muzyki miały ją zaprowadzić na szczyty list przebojów. I tak też się stało. Z dziewczyny zachwycającej swoim śpiewem w kościele, stała się ikoną swoich czasów. Niestety, stała się również ofiarą swojego własnego sukcesu.
Whitney miała zaledwie dwadzieścia siedem lat i już czuła się zmęczona. Nie chodziło wyłącznie o pozbawionych etyki reporterów ani o to, że nie była wystarczająco „czarna”; (…) Chodziło o wszystkie sprawy związane z mocno wybrzmiewającym „nie” w odpowiedzi na pytanie, które tak często sobie zadawała: – Czy mogę być sobą?
Czytając książkę Robyn Crawford nie sposób odnieść wrażenia, że wszystko co wiązało się z Whitney okazywało się mniej lub bardziej toksyczne. Praca, przyjaźń, podróże, rodzina – cały business związany z Nippy Inc. Bycie wielkim, wymagało od Whitney bycia także silnym duchowo i emocjonalnie, a szalone tempo wspinania się po szczeblach kariery kazało jej przeskakiwać te związane ze stabilnym i świadomym dojrzewaniem. Tych luk nie udało się niestety niczym zalepić. Okazały się one zbyt głębokie, aby samemu się z nich wydostać.
W coraz większym stopniu kariera Whitney brała górę nad jej życiem prywatnym i spychała na margines sprawy, które naprawdę się dla niej liczyły. Zamiast kierować się własnym instynktem, Whitney była coraz bardziej zajęta robieniem wszystkiego, co zdaniem innych robić powinna.
Niezwykła, niesamowicie utalentowana, jedyna w swoim rodzaju – taka była Whitney Houston. Presja, jaką odczuwała nie tylko ze strony fanów i mediów, ale przede wszystkim ze strony osób najbliższych, sprowadziła ją do roli „kury znoszącej złote jajka”. Podzieliła los tak wielu innych wybitnych wokalistów, którzy przegrali z własnymi demonami, uzależnieniami i wewnętrzną niemocą. „A ja nie miałam już możliwości wpływania na nią ani zapobiegania takim incydentom.” Spojrzenie z dystansu pozwoliło Robyn uświadomić sobie jak wiele sama musiała poświęcić i jak niewiele mogła pomóc.
Od czasu wjazdu z New Jersey wiele się o sobie dowiedziałam. Istniało inne życie i całe mnóstwo nowych rzeczy, których warto było doświadczyć. Potrafiłam radzić sobie sama, ale wciąż nie umiałam zaufać samej sobie w relacji.
A song for you – spisanie wspomnień i wydarzeń, jakich była świadkiem jest pewnego rodzaju hołdem dla osoby, która była dla Robyn zarówno wielką radością, jak i ogromny obciążeniem. Jest próbą zrozumienia emocji jakie były udziałem obu z nich oraz próbą wiernego oddania realiów rządzących ówczesnym światem. Śpiewa dla niej piosenkę w podziękowaniu za to, że po prostu była i pozostała już na zawsze w jej sercu.