Ach, co to będzie za ślub! Ślub stulecia, najwspanialszy na świecie, wytworny, taki po prostu na bogato. Setki gości, sześciopiętrowy tort, orkiestra przygrywająca nawet w kościele, no i oczywiście panna młoda w wytwornej sukni ślubnej, „nawet Kate Middleton takiej nie miała”. Ślub marzenie … tylko właściwie czyje? Ślub wyczekiwany i dopięty na ostatni guzik. Czy coś mogłoby pójść nie tak?
-Mów! Do cholery! – zdenerwował się tata. (…) -Dobrze. Już się streszczam. Ukradłbyś dla mnie coś z kościoła? – rzucił, bo nie wiedział, jak to ująć.
-Matko Boska! – zawołał tata i złapał się za głowę. -A tobie co też chodzi po łbie?! W naszej rodzinie nigdy nikt przykazań nie złamał.
-Tato, przecież kradniesz – nie wytrzymał Janek.
-Głupot nie gadaj. Ja tylko przenoszę w inne miejsce to, co ludziom zbywa. Swój honor mam. Po prostu taki zawód, jakiś trzeba mieć.
Czy najważniejsze wydarzenie sezonu i kradzież w kościele mają ze sobą coś wspólnego? Czy można je tak zaplanować, że jedno przeszkodzi drugiemu? No i najważniejsze pytanie: co zniknie z kościoła, że uniemożliwi ślub? Nie spodziewa się tego Apolonia Darska, przedsiębiorcza babcia panny młodej, niczego nie przeczuwa jej ojciec Tymoteusz. Nawet matka pana młodego, zakładająca najczarniejsze scenariusze, nie spodziewa się obrotu sprawy w takim kierunku. A dlaczego? Bo nikt nie zakłada, że Marika, która sama z własnej i nieprzymuszonej woli zdecydowała się na poślubienie Maurycego, nagle zacznie mieć wątpliwości. Poza tym spotka, zupełnie nieoczekiwanie, kogoś, kto pomoże jej wybrnąć z trudnej sytuacji i zamieszka w jej sercu na dłużej.
Ledwo tylko usiadła na huśtawce, od razu go zobaczyła. I serce jej zamarło. Zerwała się z miejsca. Nie chciała, by ten nieznajomy mężczyzna o niepokojącym spojrzeniu znowu się tu pojawił. Burzył jej spokój. A jednocześnie przecież właśnie ta nadzieja – że dziś znów go spotka – przygnała ją tutaj bladym świtem.
Marika to ukochana i jedyna wnuczka Apolonii Darskiej, kobiety pełnej werwy, pomysłów i ambicji. Jako właścicielka dobrze prosperującej firmy pokłada nadzieję, że wnuczka kiedyś zajmie jej miejsce. A ona … no cóż, trochę ją w tej kwestii rozczarowywała. Była spokojna, cicha i prawdę powiedziawszy nie wykazywała wielkich chęci przejęcia pieczy nad rodzinnym biznesem. Jako grzeczna i niezbyt pewna siebie dziewczyna, za wszelką cenę nie chciała rozczarować babci przynajmniej w tej jednej kwestii – spełnienia marzenia Apolonii o ślubie stulecia. Jednak serce nie sługa i sprawy trochę się skomplikowały.
Janek to jedyny syn Alojzego Fuksińskiego, mężczyzny równie energicznego i pomysłowego jak Apolonia Darska. Także prowadzi swój biznes dobrą ręką, a poza tym para się dosyć nietypowym zajęciem. Co tu dużo mówić, okrada bogatych, jest w tym wyjątkowo dobry i wierzy, że syn przejmie po nim interes. Czy oczekiwania Alojzego mają szansę się ziścić? Czy Janek, tak jak Marika, jest zbyt dobrze wychowany, aby jawnie się sprzeciwić i zawalczyć o swoje szczęście? Ewidentnie tych dwoje ma ze sobą wiele wspólnego, a ich ścieżki po prostu muszą się w końcu przeciąć.
W tym momencie jej ślubne marzenie się spełniło. Stało się tak, jakby zniknął cały świat wokół. Nie słyszała nawet dźwięków przeraźliwie głośno grającej orkiestry. Nie widziała gości, nie czuła na ramionach ciężaru kilogramów atłasu. Patrzyła tylko na tego chłopaka i wiedziała, że stoi po jej stronie. Rozumie, wie, co ona teraz myśli i czuje.
Ach, co to był za ślub … którego nie było. A właściwie to były dwa, ale zupełnie inne i niespodziewane. „Co za kobieta! Powiadam tobie, co za kobieta!” – tylko o której pannie młodej mowa? Komedia pełna humoru, przesympatycznych bohaterów i niespodziewanych zwrotów akcji. Gorąco polecam.