Był jak ten portret pamięciowy w zachodnioniemieckiej prasie. Niby istniał i miał twarz, oczy, ręce, ale nikt nie wiedział, jak się nazywa. Papierowa postać, która budziła wiele emocji, a ludzie snuli domysły, kim jest. Jedynie on patrzył na siebie krytycznym okiem i za cholerę nie wiedział, kim jest ten człowiek patrzący na niego w lustrze.

Jest rok 1976. W Polsce, po krótkim okresie pozornego spokoju i zadowolenia z życia, po zachłyśnięciu się obietnicami o nowej, lepszej rzeczywistości, powoli nadchodzi moment przesytu. Ludzie zaczynają dostrzegać absurdalność sytuacji dziejowej. Zaczyna im brakować na podstawowe produkty, przed sklepami ciągną się kilometrowe kolejki, a wolność słowa praktycznie nie istnieje. Wielu staje się takimi jak Grzegorz Łyszkin – niby istnieją, mają twarz i nazwisko, ale sami siebie nie rozpoznają. Stają się masą, którą władza chce manipulować i formować według własnego wyobrażenia. Tylko jak długo można trwać w takim bezbarwnym życiu?

Zaczyna się przesilenie – ludzie zaczynają głośno wyrażać swoje oburzenie w postaci strajków i manifestacji, coraz częściej udaje się przekazywać informacje do prasy za granicę oraz powstaje KOR, czyli Komitet Obrony Robotników. Wszystko jest jeszcze „letnie”, ale z wielkim potencjałem na „gorące”.

Jeśli jest coś w twoim życiu, o co warto walczyć, zrób to. Nawet gdy przegrasz, będziesz wiedziała, że zrobiłaś wszystko, co mogłaś. Sukces, obojętnie czego dotyczy, nie oznacza, że cały świat nagina się do twoich pragnień. Przeciwieństwem sukcesu nie jest porażka, ale stagnacja. Ci, którzy nigdy się nie wychylają, niczego nie osiągną. Wielkie zwycięstwa odnoszą jedynie ci, którzy doznali największych klęsk.

Jak radzą sobie w tej trudnej i smutnej rzeczywistości nasi bohaterowie? Grzegorz Łyszkin, po wielu zawirowaniach i nadziejach na świetlaną przyszłość, musi wrócić do kraju i usiąść za… biurkiem. Skrzywdzony nie tylko przez swoje ambicje, ale przede wszystkim przez kobietę, musi układać swoje wartości od nowa. Karol Lewin z kolei niewiele się zmienia i ciągle ambitnie trwa przy swoich przekonaniach, ale jakoś tak łagodnieje. Czyżby się zmienił, zrozumiał swoje błędy, a może zwyczajnie się zakochał? Krzysztof Wielopolski trwa w związku z Eulalią i wychowuje nie swoje dziecko i mota się pomiędzy tym czego chce, a tym czego się boi. Najbardziej waleczna i odważna zaś okazuje się być Kinga Dargiewicz, która nie godzi się na stagnację i próbuje zmieniać swoją przyszłość.

Niekwestionowana bohaterką i prowodyrem wszelkich zawiłości fabuły i komplikacji życia naszych bohaterów okazuje się zaś Amelia Imhoff. Kto by przypuszczał, że ta skrzywdzona przez życie kobieta potrafi tak bezwzględnie obchodzić się z ludźmi, nawet z tymi, których podobno kocha. W osiąganiu sukcesu znajduje swoistą przyjemność i idzie „po trupach” do celu. Ciągle zastanawia się „jak rozegrać tę partię, by znowu wygrać”. Wyrachowanie, zagubienie, czy po prostu szaleństwo – Amelia nie raz nas jeszcze zaskoczy.

Wykorzystała go koncertowo i zastanawiał się, jakim trzeba być człowiekiem, by udawać przez tak długi czas kogoś innego. Potem uśmiechnął się gorzko, bo on to potrafił robić doskonale. Inaczej nie osiągnąłby niczego w swoim fachu. Nie dotyczyło to jednak jego uczuć do Amelii. Przy niej nie potrafiłby grać. A ona robiła to przez cały czas i nie mógł zrozumieć dlaczego.

Czas lat 70-tych to taka właśnie gra pozorów. Zarówno w sferze społecznej, politycznej i emocjonalnej największą umiejętnością okazuje się aktorstwo. Życie narzucało ludziom role, władza pisała tylko swoje scenariusze, a improwizacja była duszona w zarodku. Na szczęście nie wszystko da się przewidzieć i na scenie też zdarzają się potknięcia. Aktorzy potrzebują wolności. I o tę niezależność walczą także bohaterowie „Letniego przesilenia”. Pozostaje zatem pytanie: czy uda im się żyć tak jak chcą i jaką cenę będą musieli za to zapłacić?

Cykle poprzedzające:

  • Zemsta i przebaczenie
  • Zanim nadejdzie jutro
  • Prawda zapisana w popiołach