Czy wierzysz w anioły? – pytanie to pojawia się wielokrotnie w tej nadmorskiej opowieści, która swoim klimatem wprowadza czytelnika w nieco zamgloną atmosferę małego nadmorskiego miasteczka, o jakże mile brzmiącej nazwie Płotki. Chciałoby się usiąść na ławeczce przed sklepem, w którym pracuje jeden z bohaterów i, popijając co nieco, poobserwować mieszkańców i zastanowić się, co takiego wydarzy się w ich życiu.
Każdy boi się sztormu w życiu. Ale nawet jeśli nadzieja jest tylko ledwo tlącym się płomykiem, to wciąż warto wierzyć, że jeszcze rozbłyśnie całą mocą w tych ciemnościach.
Zajrzyjmy zatem do Płotek. Spotkamy tam pewną rodzinę, w której relacje nie napawają optymizmem. Wyczuwamy w niej smutek, żal i złość, widzimy niezabliźnione rany i ogromną potrzebę bliskości, o którą jednak nie potrafią poprosić. Zaglądając do kolejnego domu, zmierzymy się z przemocą, bezsilnością młodej dziewczyny i jej powolnym zatracaniu się w swoim poczuciu niesprawiedliwości. Na ulicy Przymorskiej znajdziemy również dobrotliwą starszą panią, której przyjdzie zmierzyć się z chorobą oraz starszego pana, który tęskni za rodziną i pragnie naprawić błędy z przeszłości. A to oczywiście nie wszyscy mieszkańcy miasteczka. Czy nie macie wrażenia, że tutaj naprawdę przydałby się anioł?
Dziś tak trudno o bezinteresowność… Ludzie boją się prosić o pomoc i boją się ją przyjmować. Każdy prędzej czy później znajduje swojego anioła, trzeba tylko otworzyć oczy i serce na innych.
Czy wierzysz w anioły? – dla Soni, Dawida, Daniela czy Bogusi odpowiedź pewnie byłaby negatywna, ale czytelnik czuje, że nadchodzą zmiany i w życiu bohaterów zjawi się ktoś, kto mógłby pretendować do tegoż anielskiego miana. A może już się pojawił? I nie trzeba szukać kogoś sfruwającego z nieba, z pierzastymi skrzydłami, kto przychodzi tylko do wybranych. Czasami wystarczy otworzyć się na drugiego człowieka, który nas wysłucha i pomoże zmierzyć się z tym, co nas boli, bo „[l]udzie nie potrzebują cudów, tylko rozmowy.” Jakże proste, a zarazem niezwykle problematyczne.
To nie czas leczy rany, tylko ludzie, którzy wciąż pozostają obecni w naszym życiu i pomagają przetrwać trudne chwile…
Czy wierzysz w anioły? – jakkolwiek odpowiemy na to pytanie, ono już do końca dźwięczy w myślach czytelnika, który sam zaczyna się zastanawiać nad swoją własną opinią na ten temat. Kto w naszym życiu okazał się aniołem? Którego z nich zlekceważyliśmy lub nie potrafiliśmy dostrzec? Jak bardzo potrzebujemy go teraz w naszym życiu? Pamiętajmy jednak, że ogromne skrzydła anioła nie biorą się z niczego – on sam musi nosić na swoich barkach to, co zdecydujemy się mu powierzyć. To dosyć duży ciężar…
Aleksandra Rak stworzyła historię, która szumi w uszach, przepływa przez nasze wnętrze, burzy nasz spokój i migoce w oddali słabym jeszcze światłem zmian. Wydaje się, że każdy z nas może zostać dla kogoś jego osobistym aniołem – naprawdę niewiele trzeba, aby przychylić komuś nieba. Bezinteresowność, empatia, wrażliwość i „[n]adzieja, choć złudna, jest potrzebna każdemu.” Niech latarnia wyznacza nam zawsze jasną drogę życia, posłaniec przynosi tylko dobre wieści, a każdy doczeka się spadkobiercy swojego anioła. Przecież im także należy się emerytura:-)
Gorąco polecam.
- Cytaty pochodzą z książki Aleksandra rak, Spadkobierca, Wydawnictwo Flow 2023
Cykl „Szept anioła” to:
- Latarnik
- Posłaniec
- Spadkobierca