Mimo, że jesteśmy małżeństwem od czterech lat, i to w dodatku zaaranżowanym przez naszych ojców, zakochaliśmy się w sobie na zabój i żyć bez siebie nie potrafimy. Zachowujemy się jak narzeczeni, którzy płonią się na myśl o pochwyceniu spojrzenia wybranka.
Florentyna i Konstanty – on, zaangażowany społecznie, politycznie i ideologicznie w to, co działo się w kraju, ale przede wszystkim kochający mąż i ojciec; ona, dbająca o dom młoda żona, matka i gospodyni zarządzająca Maciejówką, dworkiem, który „po śmierci braci przypadł mi w udziale.” Stanowią przykład małżeństwa, które nawzajem się uzupełnia i wspiera w trudnych momentach życia. A tych na pewno nie brakuje. Bo któż w obliczu szalejącej wojny i walki o niepodległość kraju może czuć się bezpiecznie i czekać spokojnie na to, co przyniesie jutro?
Teściowa, Seweryna z Trauburzyńskich Zabierzyńska, co podkreśla na każdym kroku, jakby Trauburzyńscy byli jakąś wielką arystokracją, jest najbardziej marudną i wymagającą osobą, jaką w życiu poznałam. W dodatku wydaje się żyć przeszłością, a nie dniem dzisiejszym, wiecznie rozpamiętując, jak to kiedyś było dobrze, a jak teraz jest źle. Gdy zostajemy same, krytykuje mnie za wszystko i przy najmniejszej sposobności, w obecności syna zaś prawi mi komplementy i szczebiocze, jakbyśmy były najlepszymi przyjaciółkami.
Kłopoty życia codziennego, które w roku 1916 były zdecydowanie niemałe. Szalejąca wojna, strach o męża, który angażuje się w tajemnicze akcje sabotażowe, troska o dzieci i majątek, a na dodatek… teściowa. Najbardziej problematyczna i dwulicowa osoba jaką można sobie wyobrazić. Wprowadza chaos, niepotrzebne kłótnie i niezapowiedzianych gości. Zamiast pomagać i troszczyć się o najbliższych, tym bardziej, że Florentyna spodziewa się kolejnego dziecka, ona sama zachowuje się jak rozkapryszona dziewczynka oczekująca ciągłej atencji i pochwał.
Wyłączam się zupełnie i zastanawiam nad tym, czy nasze bieżące zapasy będą w stanie wyżywić kolejne trzy osoby, i dochodzę do wniosku, że będę musiała w najbliższych dniach wysłać Wiśniewskiego na targ do Środy Wielkopolskiej. Jeśli komuś się wydaje, że mieszkanie na wsi ma same uroki i łatwiej się tam żyje niż w mieście, to się myli.
Opowieść o Florentynie i Konstantym to przepiękna historia o ludziach, którzy wspierają się i kochają ponad życie. To także blaski i cienie życia na podpoznańskiej wsi z szalejącą w kraju wojną i Powstaniem Wielkopolskim w tle. To prezentacja tego, co działo się w życiu społecznym, obyczajowym, technologicznym i jak bardzo zmieniał się świat. Dowiadujemy się o ówczesnej fascynacji archeologią, hipnozą, seansami spirytystycznymi czy modą na wykonywanie zdjęć pośmiertnych. Konstanty zakupuje coraz to nowe maszyny rolnicze, Florentyna nie jest obojętna na zmieniającą się modę, a posiadanie czterech córek cieszy ją niezmiernie, jeśli chodzi o modowe inspiracje.
Po tym ile nerwów kosztowały mnie wojna, powstanie i walka o niepodległość, wychodzę z założenia, że wielka polityka ma się nijak do naszej rodziny. I popełniam wielki błąd, bo do myślenia powinno mi dać chociażby to, że oto nagle jesteśmy jak orzech w kleszczach dwóch mocarstw, które zaczynają prowadzić zakulisowe rozmowy.
Życie w Maciejówce toczy się dalej. Rodzina się powiększa, wojna dobiega końca, następują w miarę spokojne dni (jeśli można mówić o spokoju z czterema córkami w domu:-). Florentyna dojrzewa jako matka, żona i osoba, która musiała bardzo szybko stać się odpowiedzialna. Musiała dorosnąć, aby inni mogli czuć się bezpiecznie. I sprawdziła się w tej roli. Co przyniesie jej dalsze życie? Ile trosk i zmartwień dostarczą jej córki i zmieniająca się po raz kolejny rzeczywistość?
Powieść Niny Majewskiej-Brown dostarcza bardzo wielu emocji. Czytelnik śmieje się, złorzeczy na teściową i martwi się o Konstantego. Podziwia zaradność Florentyny i odwagę jej męża. Bo to jest właśnie taka opowieść o życiu w czasach, w których odwracały się role i to kobieta często zostawała sama z wszystkimi troskami dnia codziennego. Bo mąż szedł na wojnę, bo mężczyźni ginęli i nie wracali, a matki i żony musiały dalej żyć. To w końcu opowieść o tym, jak narodziły się rzeczy dla nas współcześnie oczywiste (jak rower, elektryczność, toaleta), a dla ludzi początku XX wieku niewyobrażalne i nierzadko przerażające. Świat się zmieniał, niestety nie zawsze w dobrym kierunku. Kolejna wojna czyhała tuż za rogiem…