Jeśli oszukamy samych siebie, wyrządzimy krzywdę nie tylko innym, często niewinnym osobom, lecz przede wszystkim sobie. I to właśnie my każdego dnia będziemy ponosili konsekwencje swoich wyborów. Niestety często ulegamy złudzeniom. Zgadzamy się na coś, by nie urazić innych, bo nie jesteśmy asertywni, bo w siebie nie wierzymy… Ignorujemy intuicję, zdajemy się na los, a niedługo potem dołączamy do grona sfrustrowanych i nieszczęśliwych ludzi. (…) Wystarczyłoby tylko poczekać, przemyśleć, przeanalizować, zapytać samego siebie, czy na pewno chcemy tego, czego oczekują od nas inni.

Dzieciństwo, te lata kojarzące się większości z nas z beztroską i radością, jaką przynosi każdy nowy dzień i każde nowe odkrycie. Zawieranie przyjaźni, pierwsze zauroczenia, poznawanie swoich możliwości i kształtowanie naszych poglądów na otaczającą nas rzeczywistość. Nie dla wszystkich jednak ten piękny czas w życiu łączy się z tak pozytywnymi uczuciami. Dla niektórych to moment, kiedy powoli dochodzimy do wniosku, że inni mają lepiej, szczęśliwiej, bezpieczniej, bardziej bogato i beztrosko. Jeśli nikt nie zaprzecza, że tak właśnie jest, rodzi się w tych osobach poczucie niesprawiedliwości, zazdrości, zawiści i ogromnej samotności. A to rodzi konflikty.

Jak zawsze po wizycie Lory dużo o niej myślała. Najczęściej według tego samego schematu: najpierw jej współczuła, potem szukała dla niej usprawiedliwień, dawała jej w duchu porady, złościła się na nią, a na końcu czuła pustkę, jakby ktoś wyssał z niej całą energię. Jeśli wierzyć teorii o wampirach emocjonalnych, Eleonora z pewnością się do nich zaliczała.

Przyjaźń, ta zawierana w latach dziecinnych, nie zawsze potrafi przetrwać burze i zawirowania, jakie przynosi dorosłe życie. Zdarzają się jednak i takie, które trwają aż po życia kres i są trwalsze niż jakiekolwiek inne związki. A co jeśli ze względu na osobistą wrażliwość, brak asertywności czy nadmierną empatię nie potrafimy zakończyć „przyjaźni” i przeradza się ona w toksyczną i niszczącą nas relację? „Strach przed stratą lub zmianą powoduje, że mówimy 'tak’, kiedy rozum krzyczy 'nie’.”

Dominika i Eleonora – przyjaciółki od zawsze i na zawsze. Ta pierwsza z dobrego i bogatego domu, ta druga z takiego, który nie oferuje ani czułości ani poczucia bezpieczeństwa. Dominika zatem cały czas przekonuje samą siebie, że „nie miała lepszej przyjaciółki niż ona”, a Eleonora bardzo umiejętnie to wykorzystuje. Staje się dla Dominiki wyrzutem sumienia, obciążeniem i wagonikiem, który ciągnie za sobą nawet wtedy, kiedy staje się on zbyt ciężki i problematyczny. Ale o to w końcu chodzi w przyjaźni, przynajmniej według Dominiki, żeby pomagać, wspierać i wybaczać. Jednak gdzie leży granica?

Eleonora – żyjąca w niekończącym się poczuciu niesprawiedliwości, obwiniająca wszystkich, a w szczególności Dominikę, o własne niepowodzenia i porażki. Znajdująca usprawiedliwienie dla swoich własnych poczynań, tłumacząca, że „[n]ad nią nigdy nie trzymano parasola ochronnego, nikt się nie przejmował jej losem. Od zawsze była zdana tylko na siebie.” Czy trudne i bolesne dzieciństwo, i dorosłość również, może stanowić wytłumaczenie dla kłamstwa, manipulacji i świadomego wykorzystywania drugiego człowieka? „Mimo, że się zmuszała, nie potrafiła szczerze współczuć przyjaciółce. Napawała się tą rzadką chwilą, kiedy to ona, Lora, była górą.” Tak naprawdę kochała poczucie bycia gorszą, skrzywdzoną i poturbowaną życiowo. Jak inaczej mogłaby zmusić Dominikę do przyjaźni i „wierności’?

Przemilczana nieprawda nie sprawi, że nasze łgarstwa staną się mniej bolesne i podłe. Prędzej czy później każde z nich wychodzi na jaw, a wtedy… Wtedy wszystko się kończy bez względu na to, jak trwałe się kiedyś wydawało.

Dominika – wierna i oddana przyjaciółka, tłumiąca w sobie emocje, których jako dziecko nie potrafiła dobrze zinterpretować i wytłumaczyć, a jako osoba dorosła z przyzwyczajenia postępująca podobnie. W przeciwieństwie do Eleonory, która kłamie i kradnie z pełną świadomością swoich poczynań, Dominika zupełnie nieświadomie całe swoje młodzieńcze życie uczy się, jak przemilczeć prawdę cisnącą się na usta. Uczy się kłamać, nie zdając sobie z tego sprawy i na tym opiera później całe swoje dorosłe życie. Aż dochodzi do momentu, kiedy nieprawda staje się dla niej mottem życiowym. Przecież „[n]ie chciała go stracić, rozbijać rodziny, skazywać córki na mieszkanie w dwóch domach.” A konsekwencje? „Wmówiła sobie i innym, że kocha męża, i powtarzała to kłamstwo tak długo, aż sama w nie uwierzyła.” Poświęcenie, przyzwyczajenie czy zwykła ludzka naiwność?

Historia opowiedziana na kartach książki dotyczy tak dobrze znanych nam relacji jak przyjaźń, rodzicielstwo i małżeństwo. Skupia się na ważnych dla ludzi uczuciach jak miłość, poczucie bezpieczeństwa oraz lojalność. Wkrada się w to wszystko jednak zazdrość, bezsilność, zagubienie i ogromna potrzeba akceptacji. Jak bardzo ważne jest umiejętne dobieranie sobie znajomych. Jak istotne okazuje się środowisko, w którym dorastamy i ludzie, którzy nas otaczają. Czy można zmusić kogoś do przyjaźni? Jak widać można. Jeśli jednak nie potrafimy się przed tym obronić, budujemy całe swoje życie na kiepskich fundamentach. I nawet w obliczu braku winy z naszej strony, będziemy powtarzać tak jak Dominika, że „[g]dybym była prawdziwą przyjaciółką, Eleonora nie odeszłaby bez słowa, odezwałaby się do mnie… To też moja wina”. A prawda wyda się nam przereklamowana.