Uzdrowicielka (rzadziej uzdrowiciel) ludowa oferująca usługi ludziom wierzącym w ich moc uzdrawiającą. (…) Szeptuchy zajmują się zwykle „leczeniem” chorób, odczynianiem uroków i klątw, ale zdarzają się także osoby zajmujące się ich nakładaniem.

Waldek, miejscowy „szeptun”, jak nazywają go mieszkańcy beskidzkiego miasteczka, właściwie nijak nie wpisuje się w wizerunek jaki stworzyli mu sąsiedzi. Nikogo tak naprawdę nie leczy, nie zajmuje się czarami lub klątwami. Właściwie to magia trzyma się od niego z daleka i nie bardzo mu w życiu pomaga. Wręcz przeciwnie. Jego przeszłość i romskie pochodzenie powodują, że staje się dla ludzi przyczyną wszelkich nieszczęść i niepowodzeń. Jego tajemniczość i rzekome konszachty z siłami nadprzyrodzonymi czynią z niego ofiarę jego własnych umiejętności. Ludzie boją się tego, czego nie znają i tego, czego nie mogą sobie wytłumaczyć. A Waldka niestety imają się zarówno kłopoty, wypadki, jak i niespodziewani goście.

A jednak! Julia poczuła, jak jej serce zamiera, a w umyśle rośnie dobrze znana czarna dziura, w której umieszczała wszystkie życiowe zawody. Za każdym razem, kiedy czuła się oszukana, jej myśli trafiały w to właśnie miejsce. I jakimś cudem prawie zawsze oszukiwali ją mężczyźni.

Julia, kobieta z zupełnie innej bajki niż ta, w której znalazł się Waldek. Inne miejsce, inni ludzie, inna rzeczywistość. I o ile Waldka inni obwiniają o całe zło tego świata, Julia sama sobie obarcza winą za niepowodzenia innych. Pozostawiona przez męża, który wprawdzie nie odszedł, ale pracując w Norwegii niewiele jej pomaga, sama musi radzić sobie z problemami. Ma do siebie żal o chorobę syna, o traumę jaką przeżywa córka, a nawet o to, że nie podzielała marzeń swojego męża.

Dwoje ludzi, tak bardzo od siebie różnych, wiodących tak odmienny styl życia, niespodziewanie się spotyka. Dwoje samotnych ludzi, którzy boją się kolejnego dnia, obawiają się uczuć, chociaż każde z zupełnie innych powodów. Czy zadziałała jednak magia i ciemne moce przypisywane „szeptunowi”, czy był to zwykły zbieg okoliczności czy też przeznaczenie? Faktem jest, że Waldek i Julia pomogli sobie nawzajem.

Nie próbuj być kimś. Bądź sobą, jak często lubił powtarzać mój tato, kiedy starałam się upodobnić do moich koleżanek.

Szeptun to opowieść o odrzuceniu, wykluczeniu i wynikającej z nich samotności. To historia człowieka, który próbuje zaakceptować samego siebie i oswoić swój los. To wreszcie próba pokazania jak wiele można w swoim życiu zmienić, kiedy człowiek pozwoli sobie na zaakceptowanie prawdy o rzeczywistości. A przede wszystkim to piękna opowieść o miłości, w wielu jej odcieniach. A romantyczne Perseidy spadają z nieba wprost w serce czytelnika. Skąd się biorą? Odpowiedzi trzeba szukać w „Szeptunie”.