Bartłomiej i Cecylia długo stali na ulicy, patrząc na odjeżdżający wóz. Rozumieli, że znów coś się zakończyło. (…) Zdawali sobie równocześnie sprawę z tego, że właśnie na tym polega życie – na ciągłych zmianach. Przypływach i odpływach. Nie należało się przeciw nim zanadto buntować.
Jedyną stałością w życiu jest zmiana – bardzo często można usłyszeć takie powiedzenie, kiedy w życiu człowieka dzieje się coś nowego i nieoczekiwanego, a często też niepożądanego. Kiedy życie nas zaskakuje, zastanawiamy się czy można było temu zapobiec, czy podjęliśmy słuszną decyzję i czy to nowe okaże się dobre i dające szczęście. Z drugiej zaś strony zmiany są potrzebne, aby się rozwijać, uczyć na błędach i zdobywać tak zwaną mądrość życiową. Nikt jej za nas nie zdobędzie i nie poniesie konsekwencji. Do takich wniosków dochodzi także rodzina Bednarzy, która żyjąc w czasach wielkich przemian i niepewności jutra, postanawia się zbuntować i wyjechać w nieznane.
Bottrop (Westfalia), Radlin (Śląsk), Mericourt (Francja) – taką drogę przyszło przemierzyć Bednarzom, aby w końcu odnaleźć swój świat. Może nie do końca ten wyśniony i wymarzony, ale w miarę bezpieczny i stabilny. Taki, o którym można powiedzieć „mój dom”. Zanim jednak dotarli do punktu, w którym mogli mówić o jakimkolwiek „zadomowieniu się”, przeszli naprawdę długą drogę. Od wyprowadzki ze znanego im Bottrop, przez walki o ukochany Śląsk, aż po życie w obcym francuskim miasteczku. Od marzeń o wolnej Polsce i powrotu Śląska w granice państwa polskiego, do zmagań z nieznanym światem, językiem, ludźmi i biedą. Ziemia, która miała okazać się rajem, przyniosła po prostu kolejne zmiany i niestety na gorsze.
Na tym polega życie. (…) Trzeba iść do przodu, oglądanie się za siebie niczego nie zmieni.
Dla Bartłomieja i Cecylii oraz ich synów nie ma powrotu do tego, co było. Zostawiając dawne życie i oczekiwania, musieli zapomnieć o tym, co zostawiali za sobą. Ciągłe wspominanie przynosiłoby tylko smutek i rozdrapywało niezagojone rany. Jako rodzina górnicza, znajdują we Francji zatrudnienie w kopalni, otrzymują dom, jedzenie, a przede wszystkim nadzieję na lepsze jutro. Niestety muszą na nie czekać dłużej niż się spodziewali.
I… – dodała po krótkiej chwili – mimo tego, co mówiłam, myślę, że nawet uczucia, które łamią serce, są lepsze niż pustka. Niż cisza tutaj. – Położyła rękę na piersi. – Bicie serca to przecież życie.
Złamane serca mają chyba wszyscy z nich po kolei. Cecylia tęskni za rozmowami z sąsiadami, Bartłomiej nie spodziewał się aż tak ciężkiej pracy, Zygi chciałby pomóc, ale jest za młody i wiele musi się jeszcze nauczyć, a Witek ciągle traci tych, których naprawdę kocha. Przychodzi zmierzyć im się z pustką w sercu, którą na nowo muszą zapełnić dobrymi myślami, emocjami, marzeniami… Po to, aby odzyskać spokój i sens, który potrzebny jest każdemu człowiekowi w każdym zakątku świata.
Kolejna emigracja, kolejny kraj, kolejni ludzie pozostawiający swój świat w poszukiwaniu lepszego. Odwaga, poświęcenie i niebywały hart ducha. Sabina Waszut zabiera nas w kolejną podróż do świata nam nieznanego, po to, aby oddać cześć tym, którzy odważyli się na ten trudny krok i wyjechali w nieznane. Mimo, że wydaje się, iż emigracja do Brazylii była okupiona większym cierpieniem i wiązała się z kompletnie innym rodzajem życia, to nie można nie wpaść w zadumę nad losem emigrantów do Francji. Lektura losów rodziny Bednarzy przypomina nam, że życie pisze dla nas dziwne scenariusze i trzeba doceniać to, co się ma i wolność, jaka została nam dana. A prawdziwą radością powinna napawać nas świadomość, „że w domu czuje się najlepiej.” A gdzie ten dom? Tam gdzie serce, dusza i rodzina.