-Przeszłość kładzie się cieniem, okalecza, zmienia – wszedł mi w słowo. – Nikt z nas nie wie, jacy bylibyśmy bez naszej przeszłości. Na pewno inni.
-Myślisz, że lepsi?
-Nie wiem. Może. Kiedyś los nas nie oszczędził, teraz daje nam szansę. Sami walczymy z cieniami przeszłości, razem stworzymy coś niesamowitego. Ja w to wierzę. Jeszcze tylko ty musisz mi zaufać i w to uwierzyć.
Doskonały, idealny, perfekcyjny – każdy z nas chciałby taki być; każdy z nas marzy o tym, aby choć raz ktoś określił go tymi słowami; każdy z nas boi się, że nigdy na te miana nie zasłuży. Skąd bierze się w nas obawa przed niedoskonałością? Dlaczego nie potrafimy uwierzyć w swoją wyjątkowość? Czy, gdyby można było zmienić przeszłość i wymazać to jedno wydarzenie, które nas najbardziej boli, poczulibyśmy się szczęśliwsi i lepsi?
Czasami ważniejsze od tego, co się mówi, jest to, czego się nie dopowiada. Równie ważny jest sposób dobierania słów. Ona powiedziała, że jesteście czwórką przyjaciół, a najbardziej łączy was to, że jesteście niedoskonali. (…) Każde z was przeżyło coś złego, każde ma w sercu jakąś zadrę, nosi w nim jakąś tajemnicę. Pasujecie do siebie.
Cztery osoby, cztery historie, cztery samotne dusze, które szukają zapomnienia. Maja ucieka przed demonami z Polski do Lizbony, Camila próbuje oswoić ból zatracając się w pracy i muzyce, David ciągle boi się zaufać drugiemu człowiekowi, a Bruno żyje z poczuciem winy. Pokrętny los, znanymi tylko sobie ścieżkami splata losy tej czwórki i pomaga im na nowo uwierzyć w siebie i w lepsze jutro. Najcenniejsze jednak okazuje się być poczucie, że w końcu ktoś docenia ich niedoskonałość i nie boi się o niej mówić.
W pewnym sensie każdy z nas jest aktorem. Gra przed innymi, czasami przed samym sobą. Bycie sobą bywa najtrudniejsze. Odsłania nasze wnętrze, umożliwia krytykę, wystawia na ataki, powoduje, że można nas łatwo zranić i skrzywdzić. Dużo łatwiejsze i bezpieczniejsze jest bycie kimś innym.
Tajemnice, półprawdy i niedopowiedzenia – świat naszych bohaterów to istny „świat iluzji”. Stają się mistrzami w robieniu uników i zwrotów w tył, w momencie, w którym musieliby zbyt mocno się odsłonić i otworzyć przed drugim człowiekiem. Próbują tak długo ignorować swoją przeszłość i ścigające ich demony, aż ona sama zaczyna ich osaczać i nie pozwala pójść dalej. Jedynym rozwiązaniem okazuje się prawda i przyznanie się do swojej niedoskonałości. A w uświadamianiu sobie tego faktu zaczynają pomagać sobie nawzajem, bo każdy z nich może powiedzieć: „wiem co czujesz, rozumiem i akceptuję”.
Każdy z nas nosi w sobie jakąś zadrę, każdemu kiedyś życie dało w kość. W życiu nie chodzi o to, ile razy zawiódł nas los, ale o to, czy potrafiliśmy się po tym pozbierać, otrząsnąć i pójść dalej. Nie dać się temu losowi zmienić.
„Czas to czarodziej”, a obecność drugiego człowieka to magia, która mu pomaga. W pojedynkę potrafią zdziałać wiele, ale prawdziwe cuda dzieją się tylko, jeśli współpracują. Bardzo trudno iść przez życie samemu, walczyć ze słabościami i wstawać, kiedy los kładzie nam kłody pod nogi. Jeśli jest ktoś, kto poda nam rękę, dużo łatwiej podnosić się i iść dalej. Obecność, czy to przyjaciela czy ukochanej osoby, okazuje się bezcenna także dla czwórki bohaterów. Bez niej, kto wie, gdzie zaprowadziłoby ich poczucie własnej „niedoskonałości”.
Powieść Jolanty Kosowskiej to ogromna dawka dobrej energii, magii i mądrości życiowej. Uświadamia czytelnikowi, że chociaż nie ma ludzi doskonałych, zawsze można dążyć do ideału. Nie ma osób idealnych, bo są tylko te, które nie doceniły jeszcze potęgi swojej niedoskonałości. Bo jakże cenna jest świadomość, że ciągle są przed nami cele do osiągnięcia. Kto wie, co kryje się za kolejnym zakrętem…