Wiele konfliktów bierze się z braku dialogu. Z tego, że ludzie coraz mniej ze sobą rozmawiają, unikają wyjaśniania nieporozumień, chowają się w sobie i milczą. Czasem brną w tej ciszy bardzo daleko i nagle budzą się osłupiali, że ich życie właśnie stanęło na głowie.

Ludzie lubią żyć w świecie iluzji. Stwarzają sobie swój wyimaginowany świat i za wszelką cenę chcą w nim pozostać. Chociaż ewidentnie coś w nim zgrzyta i wymaga naprawy, ludzie boją się o tym mówić. Bo co jeśli trzeba będzie zweryfikować własne wyobrażenia, zaakceptować bolesną prawdę lub po prostu przyznać się do porażki? Milczenie okazuje się dla nich bezpiecznym wyjściem, bo raz wypowiedziane słowa brzmią w uszach i trudno o nich zapomnieć. Dlaczego milczy Kalina? Czy ona też próbuje oszukać rzeczywistość? A może robi to dla tych, których sytuacja także dotyczy? Czy bycie dorosłym wystarczy, aby znaleźć wyjście i zrozumieć, że „[n]ie wolno blokować bólu”?

To jeszcze pani powiem, że życie to jedna wielka impreza, tylko trzeba wiedzieć, jak się najlepiej bawić.

Kalina, pomimo swoich 54 lat, całej gamy życiowych doświadczeń oraz bliskich osób, które kocha nad życie, nie potrafi bawić się na tej wielkiej imprezie zwanej życiem. Osiągnęła co najwyżej poziom stypy, która niby gromadzi wokół siebie najbliższych, a jednak trudno tutaj mówić o dobrej zabawie. „Czy naprawdę żyjemy tylko po to, żeby było dobrze i bajkowo? A może ktoś lubi rozdrapywać rany?” Jak bardzo musiała zostać zraniona, aby smutek i cierpienie pociągało ją bardziej niż radość i szukanie uzdrowienia. Na szczęście jest ktoś, kto nieustannie próbuje zamienić jej życie ponownie w imprezę pełną fajerwerków.

Ta wyprawa nie jest tylko przemierzaniem kilometrów, to też powrót w głąb siebie. To przypomnienie, że potrafię w pełni cieszyć się chwilą, niezależnie od tego, gdzie jestem i z kim. Lub bez kogo. To nauka, że nie ma rzeczy niemożliwych, że mogę iść naprzód, bez obaw.

Nieważne czy jest to daleka podróż w nieznane czy też zwykły wypad do kina lub pogaduchy z przyjaciółką, każdy sposób naprawiania siebie jest dobry. Jeśli chce nam się wychodzić do ludzi, nie irytuje nas ich obecność, a nasza samotnia już nam nie wystarcza, to dobry znak, że zaczynamy walczyć o swoją osobistą imprezę, na której sami organizujemy zabawy. Jak pozwolić odnaleźć w sobie wewnętrzną salamandrę, która potrafi się odradzać i wychodzi piękniejsza niż wcześniej? Jakikolwiek sposób wybrała Kalina, jakąkolwiek my sami wybierzemy metodę, trzeba pozwolić innym, aby nam pomogli. Choć często niełatwo jest nam o nią prosić.

Pewnych rzeczy nie trzeba nazywać od razu, nie trzeba też od razu o nich mówić. Może to głupie porównanie, ale miłość bywa czasem jak bigos – smakuje dopiero po wielokrotnym podgrzaniu i upłynięciu odpowiedniej ilości czasu.

Czas, ten jakże przewrotny towarzysz życia. Raz wydaje się nam, że płynie za szybko, a raz chciałoby się go złajać za opieszałość. A przecież każda doba ma tyle samo godzin, minut i sekund – to wydarzenia wokół nas zmieniają jego postrzeganie. Te wesołe powodują, że nie czujemy upływającego czasu, a te smutne dobitnie uświadamiają nam jego istnienie. Oby w naszym życiu upływający czas bardziej nas cieszył niż smucił.

Historia Kaliny mogłaby być historią każdego z nas, ponieważ wszyscy w pewnych momentach życia popadamy w zwątpienie i tak trudno powrócić nam na właściwe tory. Natasza Socha stworzyła taki scenariusz, który początkowo próbuje nas bawić i spychać na dalszy plan całą istotę opowiedzianej historii. Tak jakby za jej pomocą starała się zobrazować proces zachodzący w życiu Kaliny – od zaprzeczania i tłumienia emocji po walkę z własnymi demonami i akceptację. Myślę, że Kalina w końcu będzie wiedziała jak ma wyglądać jej osobista impreza zwana życiem.

Gorąco polecam.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Natasza Socha, Salamandra.Historia o niedojrzałej dojrzałości, Wydawnictwo Pascal, 2024