Ludzie uwielbiają stwarzać sobie pozory. Pozornie szczęśliwi, pozornie nieprzejmujący się, pozornie zakochani. Tylko gdzieś pod tą warstwą pozorów znajduje się zranione serce. Trzeba je opatrzeć. Rany muszą się zasklepić. A tak często boimy się do nich dostać. Bólu się boimy. I przyklejamy plasterki pozorów szczęśliwości.

Marietta i Berenika, Krzysztof, Konrad, Marek i Mańka, Anastazja i Piotr, Beata – to tylko ci najważniejsi bohaterowie, którzy tworzą tę opowieść o poszukiwaniu szczęścia. Zranieni, zagubieni, ale pozornie zadowoleni z życia, próbują złożyć swoje pęknięte serca w całość. Każdy z nich zdaje sobie sprawę, że nie można dłużej tak żyć, że każdy dzień wydaje się być oczekiwaniem na coś, co nigdy może nie nadejść.

W pewnym momencie życia zdajesz sobie sprawę, że tak naprawdę trzeba łapać chwile, korzystać z okazji, czerpać radość z ciepłych słów. (…) Można się zgubić, ale po jakimś czasie fajnie jest się na nowo odnaleźć.

Poznajemy tutaj osoby, którym trudno przyznać się, że obecna sytuacja życiowa staje się być nie do zniesienia. „Kiedy ludziom wali się świat, ostatnia rzeczą, o jakiej myślą, jest to, żeby się nie poddawać”. Jednak ile można opłakiwać zmarłą żonę? Jak długo chować urazę do ludzi, którzy nas skrzywdzili lub oszukali? Czy warto wmawiać sobie, że stabilizacja i stateczne życie są lepsze od porywów serca i odrobiny szaleństwa? A w tym wszystkim wielka, obezwładniająca samotność.

Są takie dni, które niby niczym nie różnią się od innych (…) Bez żadnych boskich znaków, bez żadnej zapowiedzi tego, co ma niezwykłego nadejść. Dni jak co dzień. A potem pojawia się na twojej drodze taki anioł i człowiek głupieje.

To prawda. Anioły są wśród nas. Ludzie, którzy ratują nas przed nami samymi. Nie muszą mieć skrzydeł, aureoli ani boskich mocy – wystarczy, że są. Czasem trudno ich znaleźć, ale często wystarczy dobrze się rozejrzeć i poprosić o pomoc. A zdarza się, że zjawiają się zupełnie niespodziewanie. Najważniejsze to w nie wierzyć i dać sobie pomóc. ” Niekiedy to, co wydaje się nam największym szczęściem, jest naszą największą zmorą. A nasze nieszczęście może doprowadzić nas do takiego szczęścia, o którym się nawet bogom nie śniło.” Wściekamy się, złościmy, bo tak jest najprościej. Przeklinamy swój los, żeby poczuć się lepiej. Wydaje się nam, że mamy prawo do bycia smutnymi i nieszczęśliwymi, bo okrutny los tak bardzo nas doświadczył. Ale czy lubimy siebie w takim wydaniu?

Szczęście zaczyna się wtedy, gdy wiesz, czego od życia chcesz, i masz głęboko gdzieś, co myśli sobie o tobie ktoś inny.

Szczęście to pojęcie bardzo ulotne, trudne do zdefiniowania i określenia. To co czyni szczęśliwym jednego człowieka, niekoniecznie zadowoli innego. Najważniejsze, żeby wiedzieć co sprawia nam radość i daje poczucie dobrze wykorzystanego czasu, jaki został nam dany. Jeśli wiemy, czego chcemy od życia, to najpiękniejsze, co nas w życiu może spotkać. Nie dryfujemy bez celu, nie żalimy się na nasz los, nie zazdrościmy, tylko dążymy do dotarcia do wybranego celu. Tak proste, a tak bardzo trudne.

Nie analizuj, nie zastanawiaj się zbyt długo. Nawet jeśli korona z głowy ci spadnie, to ją podniesiesz … I będziesz żyć dalej. Szczęśliwa. Tylko wtedy.