Pragnienie, by pokonać lęk przed śmiercią. Oswoić ją tak, jak oswaja się dzikie zwierzę. Mogłam to zrobić tylko w jeden sposób – wystawić się na próbę.

Każdy z nas grał w swoim życiu w jakąś grę. Jest ich tak wiele, że każdy znajdzie dla siebie coś odpowiedniego. Bez względu na rodzaj rozgrywki, uczestnicy muszą poznać jej zasady, aby wiedzieć jak skutecznie pokierować swoimi ruchami czy etapami gry. Nikt z nas zaś nie lubi przegrywać, a wygrana daje ogrom satysfakcji i zadowolenia. Można jednak przekroczyć pewną granicę, kiedy stawka rośnie, a my nie potrafimy się zatrzymać i powiedzieć sobie dość. Wtedy to czysta rozrywka zamienia się w walkę na śmierć i życie, a nieczyste zagrania stają się jej nieodłączną częścią. A co jeśli jedyną metodą wycofania się z niej jest znalezieni sobie powodu, by umrzeć lub by wyeliminować przeciwnika?

Kiedy człowiek jest na dnie, zwykle zachowuje się jak wystraszony szczur i albo ucieka, albo kąsa bez opamiętania. Mechanizm obronny u każdego działa inaczej, ale zawsze tylko w tych dwóch trybach: poddaj się lub stawaj do walki.

Miriam Macharow „[ł]ączyła w sobie zewnętrzne piękno i wewnętrzne szaleństwo.” To pierwsze przyciągało do niej mężczyzn, a to drugie ich w pewien sposób odpychało. Każdy, kto próbował ulepić ją na swoją modłę, musiał ponieść porażkę, bo Miriam nie dało się zbyt długo zamknąć w swoich oczekiwaniach. Jej natura domagała się adrenaliny i pewnej dozy ryzyka, które pozwalało jej oddychać pełną piersią. A kiedy doszły do tego niemalże śmiertelne podejrzenia wobec najbliższych, zdecydowała się na grę. Niestety to nie ona ustalała w niej reguły. Przynajmniej na początku…

Wciąż chcę dać mu szansę. Żaden człowiek nie rodzi się przecież potworem.

To odwieczne pytanie o źródło zła i zastanawianie się czy istnieje coś takiego jak gen zła, staje się częścią tej niebezpiecznej rozgrywki. Niby wydaje się, że znamy swoich najbliższych czy przyjaciół, a jednak niespodziewanie zaskakują nas swoja drugą, ukryta naturą. Ich myśli i czyny zaczynają nas przerażać i nikt już nie może być pewny kolejnego kroku przeciwnika. W takich warunkach po prostu nie da się żyć, a zmiana wiąże się z ogromnym ryzykiem. I tak oto Miriam nie może ufać ani mężowi, ani siostrze i jeszcze paru innym osobom. A oni z kolei obawiają się, że prawda wkrótce może wyjść na jaw. Absolutnie każdy z nich znajdzie wiele powodów, by ci drudzy pożegnali się z życiem. A może lepiej samemu znaleźć sobie dobry powód, aby umrzeć i zakończyć to błędne koło? Ta gra będzie wymagała ofiar.

Myślę, że czasami lepiej jest odpuścić i rozgrywać swoją własną grę, zamiast pomagać komuś ustawiać pionki na jego planszy.

Rozgrywka, jaką serwuje nam Marta Zaborowska wymaga od czytelnika koncentracji, czujności i gotowości, aby w odpowiednim momencie rozgryźć przeciwników i zwycięsko dotrzeć do końca fabuły. Kto jest lojalny, a kto zdrajcą? Kto gra tylko do swojej bramki, a kto po kryjomu jednoczy siły z innymi? Czy lepiej odpuścić, czy jednak walczyć do ostatniego pola na planszy? Warto skusić się na tę grę. Jedyne, czego można się obawiać, to tego, że wciągnie nas ona bez reszty i całkowicie odciągnie od rzeczywistości. W tym przypadku, znalezienie sobie powodu by… czytać wydaje się absolutnie usprawiedliwione.

Gorąco polecam.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Marta Zaborowska, Sześć powodów, by umrzeć, Wydawnictwo Czarna Owca, 2024