To trzeba najpierw zobaczyć, później się z tym oswoić, a na końcu zrozumieć. Mylą się ci, którzy sądzą, że znają Wenecję, bo byli w Wenecji. Tego miasta nie wystarczy zobaczyć, trzeba je zrozumieć. Tu wiele rzeczy jest szalonych. To właśnie za te szaleństwa kocha się to miasto.

Wenecja to miejsce, w którym „setki lat splatają się ze sobą, tworząc niesamowitą atmosferę tego niepowtarzalnego miasta. W tym mieście może wydarzyć się wszystko”. To ona jest niekwestionowanym bohaterem powieści i żadne inne miejsce nie pasowałoby do opowiedzianej historii. To miasto i opisane wydarzenia współgrają ze sobą, uzupełniają się. Jednak, tak jak Wenecję trzeba zrozumieć, aby ją pokochać, tak i historia Marca, Ani i Rafała wymaga zaakceptowania czegoś właściwie niemożliwego.

Nic w naszym życiu nie jest proste i jednoznaczne. Pod jedną maską kryje się druga, a pod nią może trzecia i jeszcze kolejne. Życie jest tylko grą pozorów, ma pierwsze, drugie, trzecie, czwarte dno… Jak kolejne nałożone na siebie maski.

Historia Ani i Marca to opowieść o miłości, którą można by nazwać przeznaczeniem. To uczucie, którego się zazdrości i o którym się marzy, aby przytrafiło się też mnie. Z drugiej strony, ich miłość wyzwala w czytelniku same pozytywne uczucia, a klimat weneckiego miasta tylko podsyca jej niezwykłość. I pomimo dużej dawki smutku i niepewności, ta historia intryguje i daje nadzieję na dobre zakończenie. Gdzie w tym wszystkim miejsce dla Rafała? Pojawia się on jakby mimochodem, a jego rola wydaje się do końca równie tajemnicza, jak Wenecja. Czy uda się zrozumieć to miasto? Czy jesteśmy w stanie pojąć to, co dzieje się z Rafałem? Czy uda się nam zajrzeć pod kolejną maskę i odkryć wszystkie tajemnice? W końcu znać kogoś „[o]d zawsze nie znaczy do końca”…

Paolo mówił, że Wenecja jest jak to, co każdy czuje, a przecież każdy czuje inaczej, to jakby zwierciadło odbijające i potęgujące nasze nastroje, emocje, pragnienia i uczucia. Jest jak lustro ukazujące nie naszą twarz, a duszę. Mówił, że Wenecja jest jak czarodziejka, ona odkrywa nasze najskrytsze marzenia, daje poczucie, że wszystko może się wydarzyć, że możemy być kimś innym, kim tylko chcemy, że nie musimy być już dłużej sobą.

Każdy z bohaterów, który doświadcza Wenecji, odbiera ją w swój własny indywidualny sposób. To włoskie miasto zmienia ich postrzeganie rzeczywistości i odkrywa w nich nieznane dotąd pokłady wyobraźni. Ponadto, pozostaje w ich sercach i duszy już na zawsze i przyciąga niczym magnes, nawet tych, którzy tylko o nim słyszeli lub zetknęli się z weneckimi przedmiotami. Wenecja wkrada się powoli do umysłu i mami, kusi i nie pozwala o sobie zapomnieć. Czy możliwe jest, aby pamiętać coś, czego się wcześniej nie doświadczyło? Czy możliwe jest kochać kogoś, kogo się nie poznało? Czy można uwierzyć w coś tak bardzo, aby wbrew rozsądkowi podążyć za marzeniem?

Nigdy nie wierz do końca w to, co widzisz!

Historię opowiedzianą na kartach tej książki odkrywa się poprzez usuwanie kolejnych warstw, kolejnych masek, aby dojść do wniosku, że one po prostu nie mają końca. Zarówno Wenecja, bohaterowie, jak i cała opowieść jest grą pozorów. Myślimy, że pod kolejną warstwą w końcu znajdziemy odpowiedź na nurtujące nas pytania, po to tylko, aby natknąć się na następne niedopowiedzenia i stwierdzić, że to się po prostu nie mieści w głowie. Myślę, że każdy czytelnik odbierze tę historię po swojemu i wraz z jedną z bohaterek powie po prostu: „To niemożliwe (…) Przecież to nie może być prawda.”

Zapraszam gorąco do tajemniczej Wenecji.

*Wszystkie cytaty pochodzą z książki Jolanta Kosowska, Deja vu, Wyd. II, Wydawnictwo Zaczytani, 2024